O Nas

Znet to Amatorska Śieć Komputerowa istniejąca na osiedlu Bemowo w Warszawie Istniejemy po to, aby kilku osobą z naszego budynku łatwiej, szybciej i taniej korzystało się z internetu

Mapa Strony
Start
News
O nas
Historia by Rafal
Historia by Emperor
Schemat sieci
Regulamin

Usługi
Serwer FTP
Faq
Forum Dyskusyjne

Hostujemy
esaut technologie informatyczne
galeria qłeszczyn eXpedyszyn
herbarium czarnej pantery
lew syjonu
swos.0-700.pl

Historia sieci oczami inicjatora przedsięwzięcia

Autor: Rafał Dziduch
Data: 15.06.2000

Lato 1996

Któregoś dnia wstałem rano, jak co dzień. Z pozoru jakby nic się nie zmieniło, ale zaraz potem stało się światło!

Wpadł braciszek cioteczny i zakomunikował, że już od kilku tygodni są spięci kabelkami w obrębie swojego bloku na Jelonkach. Zachwycał się grą w Duke'a w kilka osób i mówił, że nie ma większej przyjemności jak zabić wirtualnego bohatera kierowanego przez kumpla z podwórka.

Grudzień 1996

Któregoś dnia wstałem rano, jak co dzień. Z pozoru jakby nic się nie zmieniło, ale zaraz potem stało się światło po raz drugi!

Złapałem bakcyla jako się rzekło od mojego brata Pawła. Pomyślałem skoro oni mogą to i może mnie się uda. Tylko, z kim się zaczepić? Na pierwszy ogień poszedł Michał, bo mieszka vis a vi i mam do niego najbliżej. Opowiedziałem mu, co i jak i postanowiliśmy kupić kabelek i karty sieciowe. Z kartami było trochę problemów. Kupiliśmy jakieś dwie używane na Gdzybie i za nic nie chciały się nam skonfigurować. Potem okazało się, że jedna (czy nawet obie - już nie wiem) są zjebane. Mieliśmy kontakt do sprzedawcy, więc szczęśliwie udało się nam je zwrócić. Następnego dnia kupiliśmy dwie sztuki nówki, żeby już nie było problemów. Pogadałem ze znajomym, który para się takimi sprawami i zacisnął nam profesjonalnie wtyczki (teraz co poniektórzy mogą sobie z tego pokpiwać, ale faktem jest że dzięki tym zaciskom nic się nigdy między mną a Michałem nie sknociło. A gdzie się psuło - że spytam retorycznie???). Tak się właśnie zaczęło. Hasaliśmy w Duke'a, aż miło, ale Michałowi się trochę zaczęło nudzić, więc przerzuciliśmy się na strategie i samochodówki. (Nie graliśmy ani razu w Warcrafta! Jak podają niektóre nielicencjonowane źródła;>) W tej pierwszej, pierwotnej koncepcji sieci, którą nazwaliśmy Proton ( a właściwie ja nazwałem, a Michał nie oponował) były bardzo demokratyczne i kumpelskie zasady. Udostępniliśmy sobie wszystko, co było na naszych dyskach, żeby jak to mówią "nikt nie kitrał czegoś fajnego tylko dla siebie". Jakoś nam to bez problemów wychodziło i dzięki temu nie musieliśmy sobie nawzajem zawracać głowy pytaniami: masz to, czy tamto, a po prostu sprawdzaliśmy na dysku. Czas miał jednak pokazać, że z niektórymi ludźmi tak nie można, bo wydaje im się że mają na dysku informacje poszukiwane przez CIA, albo że innym sprawia przyjemność włażenie do ich plików prywatnych. Ach te stare czasy....

Lato 1997

Któregoś dnia wstałem rano, jak co dzień. Z pozoru jakby nic się nie zmieniło, ale zaraz potem stało się światło po raz trzeci!

Tak to musiało być raczej latem, bo było ciepło jak kładliśmy kolejny kabelek. Tym razem wybór padł na Piotrka i było z nim jak zawsze trochę zachodu. Coś mi się pamięta, że to on głównie liczył ten kabel - wszak technik z wykształcenia jeśli się nie mylę, a ponadto ścisły umysł. Fakt, faktem żeśmy go nie sprawdzili i kupiliśmy za długi kabel. Mój znajomy od zaciskarki okazał się też znajomym od kabli. Dzięki temu, że za krótki kabelek kupiliśmy właśnie u niego mogliśmy go bez problemu wymienić na inny. Potem rzeczywiście były rajdy po balkonach i nagabywanie sąsiadów, aby podczepili sobie pod doniczką gustowny kawał wiszącego i dyndającego się kabla. Jak się Piotrek podłączył to rzeczywiści zaraził nas na trochę Warcraftem. Tak, ta zasługa będzie mu policzona. No teraz to już rządziliśmy! Trzech gości w sieci komputerowej w bloku! Pamiętam te spojrzenia rzucane ukradkiem naszej paczce gdy wstępowała na salę pobliskiego zebrania gospodyń wiejskich ;> Ha! Rzeczywistość była trochę inna... Oczywiści fajniej było we trzech niż we dwóch, ale Piotrek poza Warcraftem zbytnio się giercowaniem nie pasjonował. Poza tym miał już tę manię że szybko się wyłączał. W naszych umysłach powstał szatański pomysł! A gdyby tak podłączyć kogoś jeszcze! Był Sławek, który chciał, ale miał problem - nie posiadał kompa. Zupełnie przypadkiem okazało się, że również Kamil planuje nabyć komputer. Zrobił to szybko i podłączył się do nas. We trzech graliśmy w samochodówki, teraz dokładnie już nie pamiętam, co to było, ale pewnie Rally i Need for Speed. Męczyliśmy z Michałem jeszcze przez jakiś czas Carmagedon, ale szybko nam się znudził. W samochodówki z Kamilem grało się ciężko bo miał skurczybyk kierownicę i grał lepiej niż my. Ale... co tam! Zabawa i tak była fantastyczna. W około miesiąc po Kamilu podłączył się Paweł. Dopiero wówczas zagraliśmy kilka razy do późna w Warcrafta. Z Pawłem też było dziwnie, bo szybko sprzedał kompa, a w międzyczasie chyba zwaliła mu się sieciówka. Moja refleksja dotycząca tamtego okresu jest następująca. Drastycznie zmienił się wówczas charakter sieci: z sieci jedynie do giercowania, zaczęła wyrastać, niemrawo jeszcze, ale zawsze to coś, sieć służąca komunikacji i wymianie oprogramowania. Miało to również swoją złą stronę. Zaczęło się od Piotrka, który udostępniał tylko część swoich zasobów. Niezbyt to rozsądne, zawsze będę tak sądził, bo powoduje że inni nie wiemy nawzajem co mamy na dyskach i przez to kupa oprogramowania pewnie się dubluje. Innymi słowy wydajemy kasę którą można by spożytkować w inny sposób. Ale cóż.... wiatr historii, jak to mówią.

A im bliżej naszych czasów tym trudniej z zapamiętaniem dat

Potem podłączyli się Adam i Sławek. Było z tym trochę problemów, nazwałbym to rodzinno-muzycznych. Wyglądało to mniej więcej w ten sposób, że Adam muzykował, a rodzina Sławka nie była zadowolona tym umuzykalnieniem. Skutkiem tego ojciec Sławka zagroził, że rozetnie nam kabel, ale jakoś tę sprawę załagodziliśmy. Potem Piotrek z Michałem przyłączyli Kostka i był to też powiew nowych czasów. Zrobili to zupełnie bez porozumienia z innymi. Niby nic się nie stało, a raczej stało się bardzo dobrze, że Kostek został podłączony, ale chodzi o zasadę. Czasami w życiu zasady są ważne, jak sądzę. W tyle osób (8) można już było poszaleć. Zaczęły się tworzyć "klany" zajmujące się swoimi gierkami. Sławek z Michałem namiętnie cięli w sportówki, a ja z Adamem i Kostkiem męczyliśmy wszystkie części Quaka po kolei.

Do czasu aż nastał Protaz

Tak po znojach i trudach burzliwej dyskusji, nazwaliśmy serwer. Każdy (prawie) dał, co miał i mógł, żeby serwer zaczął działać. Stanął w domu u Adama, bo on jedynie znał się na jego obsłudze. Z tej przyczyny, co jakiś czas wysyła ponaglenia o opłaty za prąd, które ta potężna maszyna zużywa. Niektórzy jak mówi płacą:)

Kwestia podłączenia się do I-netu stawała już kilkakrotnie za sprawą a to ofert Asteru, a to HIS-a. W końcu należało się zaangażować, wziąć, jak to się mówi "dupę w troki" i zacząć działać. Zorientowaliśmy się z Adamem w ofertach różnych firm. Wybór padł na SOS, do którego siedziby kilka razy jeździliśmy. Potem porozwieszaliśmy ulotki na blokach i odbieraliśmy telefony. Następnie było owocne i męczące chodzenie po ludziach, którą kończyło się często koło 23. Zebranie założycielskie Stowarzyszenia odbyło się 10 maja 2000. Rany Boskie! Co tam się działo. Każdy krzyczał swoje, niewielu wiedziało, o co biega, a już nikt nie był pewien co z tego wszystkiego wyniknie. Udało się jednak stworzyć listę założycieli, którą zawieźliśmy z Adamem do sądu. Teraz czekamy...Póki co Paweł znowu kupił kompa i ma się lada moment ponownie podłączyć...



Design by: Psychoflesz and Zlom